począł się smucić, drżeć
oddech trawy którą zdeptał dłonią
pięści
utopił we włosach Galilei
padł na kolana twarzą ogrodu
całym krzyżem gwiazdą kosmosu
padł na ziemię całym sobą
modlił się, po hebrajsku
pot jak gęste krople krwi
zakwitł w przedwejściu edenu
inni mówili że z ziemi powstał
ganiał uciekał krzyczał szeptał śpiewał:
Eli Eli lema sabachthani
(Mk 14, 32-42)
Modlitwa i trwoga konania
Filos
dla El Pero i Julki
marzymy w Boga, liść
unoszony naszymi słowami
umiera w powietrzu,
szczęśliwy,
początek wiosny
stoimy na przystanku, marzymy
trójkąt naszych dłoni, niewidomy
smutek autobusu
falujące ciszą niebo
moje odejścia
My w bardziej umarłym cieniu
drzewo usycha, ptaki
nad bardziej umarłym cieniem
wzlatują
modlitwy, chłód
śnieg topi się w deszczu, mówię
kocham cię, moje słowa
jak obłoki
ulotne, tchu
zimne dłonie ku moim poczęłaś
dotyk,
brzemienne wejrzenia
ust wilgotnych
dygotanie
zradza
pocałunek teraz
a już tęsknoty,
drzewo usycha, my
w bardziej umarłym cieniu
stoimy jak ptaki
w powietrzu lata,,
ćma, motyl
Miłość to lecące ptaki
***
sztorm ogarnięty mrokiem wołałby
przez środek nieba
skradałby słowa z ust
nawróconych,
ślady na ustach, piasku, rzucone,
czarnobiałe,
gdyby nad morzem wyzionął ducha
pozostałby tylko szum skrzydeł
ptaków
bo morze to lecące ptaki
cieplutkich dłoni
i słowa:
na zawsze mój
bo miłość to lecące ptaki
cieplutkich dłoni
i słowa:
na zawsze mój
na zawsze mój