Cokolwiek

Mogę łączyć, przekładać z boku na plecy. Możliwości jest wiele. Mam plan. Skończyłem część życia, jeszcze nie wiem jaką, czy krótką, czy długą, czy nudną, czy ciekawą. Próbuję braku z braku laku, nie daję z siebie wszystko, bo nie mam tyle siły. Bałagan mi już nie przeszkadza, zmieniłem się. Mogę sklejać, doklejać, przeklejać. Mogę pokolorować albo zostawić puste. Mogę wszystko albo cokolwiek. Taki jestem szczęśliwy.

Szkoła senności

Nie umiem nie myśleć o biegnącym czasie, zero ochrony przed bliskością dnia. Dobrze, że nic tu nie tyka. Tykanie mogłoby mnie jeszcze bardziej rozregulować. Na szczęście ubrania to tylko ubrania, noc to noc. Nie wiadomo, czy powietrze ściemniało, czy słońce zgasło. Ściana jest wilgotna, zimna i nie widać, że jest. Po prostu czasem nie mam sposobu i pomysłu na sen. Mam za dużo czasu i za mało jestem zainteresowany czymkolwiek. Nie umiem zaczytać się, skupić się tak, że aż zasnę. Ktoś mi odebrał umiejętność spania. Mojej Koci, jej ciepła i zapachu też tu nie ma. Zetki jeszcze nie mogę sobie przepisać. Ciekawe czy jest coś takiego jak trening zasypiania. Szkoła senności 'Dobranoc'.

Szmutno

Urwać przyzwyczajenia do martwienia, to tylko czas. Tyle spraw, o których myśleć można. I sił. Należy dawać sobie, przede wszystkim, dobry przykład, przed sobą jakoś wyglądać, siebie się nie wstydzić. Się bać nie. Jest już to tak. Jakichś mocy nabierać i chęci, i odpoczywać. Nie potrafić być złym, cieszyć się tym, nie zrażać się, to straszna rzecz, nie peszyć. Nie trwać w błędzie, umieć siebie przekonać. Ponad nawet, gdy bardzo szmutno.

Barwniej

Oddam, oddam wiele, jeśli coś znajdę. Ciekawe, czy tu już jest, czy siedzi w, czy się dopiero robi. Ktoś chciałby za mną pójść, zagrać w zielone, wejść. Chmury się w głowie myślą. Kim tu być, za kogo uchodzić, co mógłbym, co chciałbym, co umiem. Życie roi się od szyb, wokół jest dużo za wiele, nic tylko nie lubić, bać się, że wszystko, bać się, że nic. Zamartwianie, zadobrymbycie, zapominanie, zawczesnepamiętanie. Kwitnące naczynia, kranów dokręcania, coraz lepsze zgaszanie światła. Lubię, gdy ktoś może na mnie liczyć. Że widzi barwniej. Mówi głośniej i cieplej. Chyba spełnię się w dawaniu otuchy. Poskramianie poskramiania. Spokój, cisza, porządek, chcę.

Proporcje

Ustalacie wzajemne proporcje, ciała i umysłu, już tak dobrze potraficie być razem. Umiecie zadecydować jak się czuć. Nie róbcie sobie krzywdy, nie dajcie zjeść się swoim obsesyjnym myślom. Nie nienawidźcie najbliższej osoby, ona jest najważniejsza na świecie. Nigdy więcej nie bądźcie tak szczęśliwi jak teraz. Wszystko jakoś mniej się liczy. Wszystko jakoś mniej się martwi. Wszystko jakoś mniej się boi. Pokażcie nawzajem jak będzie dobrze. Bo będzie. Zobaczycie.

Anuluj

Nie potrafię się pozbierać. Łamanie głowy, załamanie, zakłamanie pogody. Choroby, choroby. Musimy się w końcu nagrać i czekać, nie czekać, żeby nagrać. Szkoda ludzi, że nie mogą już dziś tego posłuchać. Odczyny kiłowe, kłaczkowanie, mistrz pipety. Można mieć dużo. Dawać. Po prostu zapominać, że się nie chce, że najchętniej to bym się położył tu. Jak ludzie są ludziom bardzo potrzebni. Ja to osoby, które mnie otaczają. Niezdrowo być samotnym. Kaloryfer w nocy już nie grzeje. Całe ciało bólu anuluj.

Wsamąporę

Czy potrafisz być wyrozumiały, kręci ci się w głowie. Umiesz oddać się chwili, to źle. Może powinieneś mieć inne myśli. Starać się zrozumieć kogoś, to starać się zrozumieć siebie. Uważaj na siebie. Daj sobie powód do dumy. Że jesteś super. Ale poćwicz, bo nie ma nic za darmo. Złe rzeczy robią się same, dobre ktoś musi zrobić, muszę pamiętać twój smutek i płacz. Mówiąc coś komuś, najbardziej mówisz do siebie, twoje usta są najbliżej twoich uszu. Od zewnątrz i od środka. No chyba, że całujesz czyjeś cudowne uszko. To trzeba czuć, że się należy. Że mam wsamraz i wsamąporę.

Odległo

Podobno każdy ma powody do szczęścia. Albo się trapi, nie zasługuję, nie powinienem, to nie. Są odległości w metrach. Tęsknota to dla mnie odległość. Lubię ludzi jakiś, nie jakimi koniecznie są, muszą być. Którzy robiąc coś dla kogoś, robią coś dla siebie. A nie, że niby odrywają kawałek siebie i dają, że pomogli, ale mają mniej. I tak wzdychają, że muszą wstawać już. Ale mi odległo. Albo, że mają wrażenie, że to co robią, to tylko robią dla kogoś. To im w sumie nic nie daje. Oni dają. Ale dziś śmierdzi odległością, ale dziś odległo.

Zanosimy

Czasami jest tak ciężko, przełknąć ślinę, nie wspominam o całym posiłku. Mamy różne napięcia w sobie i ściskania, że aż dusi i tak strasznie chce się płakać, ale nic, zanosimy się, wyjemy. Gdzie jesteśmy, gdzie ty jesteś, że cię nie ma, mam. Walnąć trzeba wtedy. Dziś mam lepszy dzień, dziś jestem pozytywnie zasmucony. O tyle, o tyle, o tyle dobrze. Przenoszę słuszność moich problemów na wady i zalety, o tyle źle, że na twoje wady. Czasami się tak boję.

"Aby dokonać rzeczy wielkich, musimy nie tylko działać, ale i marzyć, nie tylko planować, ale i wierzyć.." (Anatole France)

"Aby dokonać rzeczy wielkich, musimy nie tylko działać, ale i marzyć, nie tylko planować, ale i wierzyć.." (Anatole France)

"Aby dokonać rzeczy wielkich, musimy nie tylko działać, ale i marzyć, nie tylko planować, ale i wierzyć.." (Anatole France)

Liczydło

Już prawie przyzwyczaiłem się do życia, do tego, że trzeba sobie radzić ze wszystkim, umieć z każdym rozmawiać, zrozumieć, że nie należy czegokolwiek się spodziewać po kimś. Nie można wymyślać osób w głowie, dodawać im cech, które powinni mieć, albo oszukiwać się, że są w stanie zrobić dla mnie, to co ja mógłbym dla nich zrobić. Nie należy za dużo wymagać, od siebie trzeba wymagać siebie, a od innych innych. Potem się tworzą zawody, od których może pęknąć czaszka, od których nie można się uwolnić, z którymi ciężko sobie poradzić, których najbardziej wyrozumiali nie potrafią zrozumieć, i w ogóle smutno, żałośnie. Ludzie modlą się tak, jak nauczyli się, będąc małymi dziećmi. Albo wcale się nie modlą. Ciężko liczyć na siebie, na kogoś, liczyć niepoliczalne, kiedyś wystarczało liczydło, a teraz kalkulator z logarytmami to mało. Najcenniejszą wiarą jest wiara w samego siebie, wiara w innych jest bezcenna.

Nonstop, gruszka

Drugi hałas to sposób na pierwszy, nie sposób się oprzeć, nie dlatego, że się lubi głośno. Spiesz się nic nie robić, spóźnij się z czymś ważnym. Oddaję to co mam, śmieszne, każdy może, wyrzucając mam więcej niż wcześniej, śmieci oddychają, zabawne, staram się skłócić jedną stronę i pogodzić wszystkie inne, zawsze jakaś część jest najgorsza, głupsza, przerażające, jak łatwo oceniać, możliwe, a jednak, prawdopodobne, a jednak nieprawdziwe. Gdyby mieć dwa owoce, pierwszy to zawsze gruszka, drugi to zawsze coś nowego, gruszka bardzo smaczna. Albo nonstop myśleć kolorowo, przed lustrem się afirmować, mówić sobie, jestem fajny, i być fajnym.

Uwięzione pranie

Smutne są sny o radości, i o smutnym też, o ukrytych. Ubrania zaczynają przypominać kogoś w sensie dosłownym - i lepiej, aby w przenośni też. Odlatujemy dziś w środku nocy, zostawiamy tu zapalone żyrandole, niedojedzone jedzenie, nieprzewietrzone powietrze, uwięzione pranie, nie wyschnie, bezpański pies nie szczeka. I tak na końcu zostaniesz sama, trochę już kończy się świat, trochę za mało, za mało, za mało. Kupna, sprzedaże. Do opisania tylko opiłkami słów, uczuciem bardziej niż są treścią, uchwycają i ja też uchwycam. Najukochańsza siostra. Kremowy pokój, ciężkie powietrze, czasami łatwiej zwymiotować niż nie, gdzieś tam daleko medycyna, za dwa tygodnie, i muzyka, i marzenia, i przyjaciele. Latające nad nami roztocza, słowa, których jeszcze nie ma. Choruję na brak tego, czego mi nie potrzeba. Niwea.